Prawdę mówiąc od kilku miesięcy nie wiedziałem od czego zacząć, ale dzisiejsza data jest doskonałą okolicznością żeby to zrobić. Presja czasu który upłyną od poprzedniego wpisu skłania mnie do utworzenia kolejnego. Chwilę zastanawiałem się nad tym czy nie jest to pisanie na siłę, ale przypomniały mi się wnioski z gabinetu odnośnie konieczności nabycia umiejętności reagowania na bieżąco na emocje, bez zbędnego tłumienia, magazynowania i następnego w kolejności: odreagowania. Patrząc na codzienność ciągle dzieje się coś co mogłoby, lub było tematem do przemyśleń, jednak często brakuje motywacji lub odwagi do zrobienia z tego wpisu.
Idąc więc za ciosem chciałbym zmienić formułę, a co za tym idzie wprowadzić pewną regularność zamieszczanych tekstów. Wynika to z zakończenia przeze mnie terapii. Dlaczego? Ponieważ mnie na nią nie stać - taką decyzję podjąłem po przeanalizowaniu budżetu i tuż przed ustaleniem planu spłaty zadłużenia. Zdaniem terapeuty nie jestem gotowy, z abstynencją też nie jest u mnie najlepiej. Mimo wszystko chcę spróbować. Przecież na terapię można wrócić, a ośrodek i tak czeka. Ważne jest to, że zacząłem podejmować decyzje.
Trochę się u mnie działo. Mam tu na myśli głównie konieczność zmierzenia się ze stresem: w pracy, po śmierci matki ojca, a niedługo później dziadka. Mocno mnie to przybiło. Na szczęście dostałem zgodę na urlop, podczas którego mogłem podsumować zakończenie projektu naprawy blacharki startem w Wyszkowie. Nie zajęcie ostatniej pozycji w klasyfikacji było dla mnie zwycięstwem, a frajda z uczestnictwa - ogromna.
Dzisiaj nie będę się zbytnio rozpisywał - chciałbym tylko zostawić ślad że jestem i dać znać o kolejnych Sobotnich wpisach.
